Zgarnij „Fizjoterapia kliniczna w geriatrii”

Zgarnij „Fizjoterapia kliniczna w geriatrii”

Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania jest książka „Fizjoterapia kliniczna w geriatrii”.

Autorzy: A.A. Guccione, R.A Wong, D. Avers

Wydawnictwo: Elsevier Urban&Partner.

DSCN1943

Konkurs trwa od 27.01-8.02.2015r., do godz. 20.00.

Aby wziąć udział w konkursie musisz spełnić  2 punkty podane w regulaminie:

  1. Polub fanpage Pracownia Fizjoteka: https://www.facebook.com/pages/Pracownia-Fizjoteka/666527290046734 oraz Elsevier Urban&Partner: https://www.facebook.com/pages/Elsevier-Urban-Partner-Sp-z-o-o/145015685541042?fref=ts
  2. Opisz w komentarzu pod postem na blogu (nie na fanpage) jakąś zabawną sytuację lub taką która zapadła Ci w pamięć podczas pracy z osobami starszymi – czy to na praktykach czy pracując już zawodowo.

Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi najpóźniej 10.02.2015r. Spośród wszystkich komentarzy wybierzemy jeden, którego autor/ka otrzyma książkę. Po zakończeniu konkursu zwycięski komentarz umieścimy na blogu, a autor komentarza będzie miał 3dni od daty werdyktu na zgłoszenie się i podanie danych osobowych.

Zapraszamy do wspólnej zabawy i życzymy powodzenia!  🙂

_________________________________________

And-the-Winner-Is
Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie! Dzięki Wam mieliśmy naprawdę sporą dawkę humoru, a także kilka refleksyjnych myśli. Wybór nie należał do łatwych, a spośród wszystkich komentarzy naprawdę ciężko było wybrać ten zwycięski. 

Książkę otrzymuje „stempel”, a jej historię możecie poznać poniżej:
„Pierwsza historia sięga jakieś 1,5 roku wstecz, kiedy pracowałam jeszcze w jednej z wrocławskich przychodni na NFZ. Zajmowałam się tam tylko kinezą, a w każdy poniedziałek dostawałam karty nowych pacjentów. Kiedy zobaczyłam kartę ze zleconym zabiegiem „ćw. indywidualne 30 min – PIĘTY”, lekko się zdziwiłam. Łudziłam się, że to być może pomyłka lekarza kierującego i zamiast „stopy” wpisał „pięty”. Chwilę później na salę weszła starsza Pani, więc zaczęłam zbierać wywiad. Najpierw okazuje się, że chodzi dokładnie o pięty, absolutnie nie o całe stopy… Próbuję więc dociec, co takiego z tymi piętami się dzieje. „- Czy one Panią bolą?” „-Nie, nie…”. „-Kłują, szczypią?” (próbuję znaleźć miliony synonimów wyrażających dyskomfort…). Pacjentka idzie w zaparte” „-Nie, nie…”. „Może pękają? One bolą cały dzień, czy kiedy Pani dużo chodzi?”. Na co pacjentka z lekkim poirytowaniem: „-Ale one mnie nie bolą! … one mnie tak MENDZĄ.” Konsternacja. „-Swędzą?” zgaduje. „-Nie, nie swędzą. Tak… mendzą…”. Zgłupiałam. Poszłam do koleżanek na fizyko, może pacjentka ma np. ultradźwięki na ostrogi, będzie mi łatwiej zgadywać – myślałam. Okazało się, że nie ma ona żadnych zleconych zabiegów poza ćwiczeniami u mnie… Wróciłam i z pokorą sprawdziłam zakresy ruchomości, a potem robiłam z Panią ćw. czynne w obrębie stóp… W zasadzie przeciwzakrzepówkę 😀 O dziwo po tygodniu pacjentce było lepiej, a po 2 tyg „całkiem się poprawiło”. Tylko, że do tej pory, nie mam pojęcia co to znaczy że pięty mendzą… Od tamtego momentu wiele się u mnie zawodowo zmieniło i obecnie jednym z moich miejsc pracy jest Zakład Opiekuńczo-Leczniczy. Pamiętam doskonale jeden z pierwszych dni pracy na ZOLu; koleżanka przedstawia mnie pacjentom, a jedna Pani krzyczy nagle na cały głos: „Obie piękne. Śliczne! Jedna jak Wenus… (wzrok na koleżankę) a druga… druga Kudłata! (mam kręcone włosy :D). Mamy także na oddziale prawie 90-letniego Pana, który jest przeuroczym staruszkiem, ale nieustannie podsypia. I nienawidzi, kiedy się go z tego snu wyrywa. Cisną mu się wtedy na usta różne słowa. Ostatnio na przykład, kiedy koleżanki pielęgniarki zaraz po przebudzeniu wzięły Pana do kąpieli krzyknął pod prysznicem stanowczo „Zostawta mnie, przecie mnie utoooopiiiitaaaa!!!”. A dziś na koniec tygodnia, kiedy udławił się pijąc herbatę i klepałam go po plecach żeby się nie udusił, pierwszymi słowami jakie udało mu się wypowiedzieć po złapaniu oddechu były „no i czego mnie tak lejesz po tych lichych plecach?!!!” Zastanawiające, że na takim oddziale jak ZOL, mimo ogromu cierpienia, jakiego doświadczają przebywający tam ludzie, codziennie przeżywam jakieś zabawne historie. Wielu z nich nie da się tak po prostu opisać – trzeba znać sylwetkę osoby, która dane słowa wypowiada i poczuć klimat takiego miejsca, gdzie pracuje się nieco inaczej… Nie mniej jednak, nawet przy sędziwych staruszkach można się nieźle uśmiać. Nie mówiąc już o tym, jak wiele można się od nich nauczyć. Nawet wtedy, kiedy nie pamiętają imienia własnego męża ani swojej daty urodzin…”

Czekamy na kontakt  z danymi do wysyłki pod adresem: pracowniafizjoteka@gmail.com

Jeszcze raz gratulujemy i dziękujemy wszystkim za udział we wspólnej zabawie! Wkrótce kolejne konkursy 🙂

*Konkurs powstał we współpracy z wydawnictwem Elsevier Urban&Partner Wrocław.

 

25 Comment responses

  1. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Jestem studentem 2 roku fizjoterapii I stopnia. W ramach planu przynajmniej 3/5 dni w tygodniu mamy tzw. „Kliniczne podstawy fizjoterapii”, w ramach której uczęszczamy na zajęcia na oddziały pobliskiego szpitala z różnych przedmiotów takich jak : pulmunologia, neurologia, pediatria..
    Pewnego razu odbywając zajęcia z pulmunologii dostaliśmy polecenie aby w grupkach 4 osobowych zebrać wywiad od wyznaczonych pacjentów. Poszliśmy pod wskazaną salę w której znajdowały się 3 pacjentki „w podeszłym” wieku. Po przedstawieniu się zadałem pytanie w jakim wieku jest pacjentka i dodałem, że zasady kultury nie pozwalają na takie zapytania do kobiet. Pani Halina odparła, że 82, lecz niestety ja dokładnie tego nie usłyszałem i w swojej karcie napisałem 72. W połoowie wywiadu chciałem podsumować zebrane informacje i okazało się, że ta młodo wyglądająca Pani ma 82 lata. Dodałem,że byłem święcie przekonany, że 72. Pani promiennie się uśmiechnęła a następnie zaczęła szczerze płakać za taki komplement, stety niestety wywiad można było kończyć 10 minut później, aż Pani przestała szlochać. Cała grupa miała ubaw, że taka „głupota” może wywołać tyle uśmiechu. Dla takich chwil warto pomagać ludziom, świat staje się piękniejszy 🙂

    Reply

    • Avatar
      08 lutego, 2015

      Pracuję w DPS jako fizjoterapeutka, kiedyś w okresie przedświątecznym (Święta Bożego Narodzenia) miałam okazję zaobserwować scenkę i posłuchać dialogu dwojga mieszkańców-
      pani do pana: „wiesz, ja bardzo lubię atmosferę tych świąt….lubię, kiedy rodzina zbierze się pod choinką….i tak siedzą razem przy stole…bardzo to lubię…..i jest dobre jedzenie….. i wszyscy mogą razem zaśpiewać „Jeszcze Polska nie zginęła”…:)

      Reply

  2. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Bardzo miło wspominam swoją pacjentkę z oddzialu neurologii,94- letnią Panią Jadzię, która podczas fizjoterapii śpiewała mi piosenki w języku francuskim 🙂 To było coś niesamowitego i bardzo wzruszającego. Super pamięć, głos i chęć śpiewania mimo problemów z mową.:)))

    Reply

  3. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Nie zapomnę praktyk w Zakładzie Opiekuńczo- Leczniczym. Dużo tam było śmiesznych sytuacji, jednakże podzielę się jedną z nich. Wchodzę do sali „babci” -93lata zabieram się do pracy, patrzę, a starsza Pani ma świeżo pomalowane paznokcie. Mówię „ładny lakier”, a ona mi odpowiada: „Wiesz, ja jutro będę umierać i kazałam im pomalować, żeby w trumnie ładnie wyglądało, jak mi złożą ręce”. Pomimo iż, „Babcia” zmarła w ciągu miesiąca, to gdy przechodzę obok ZOL-u zawsze przypominam sobie tą sytuację i od razu uśmiech na twarzy.

    Reply

  4. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Od jakiegoś czasu w ramach wizyt domowych odwiedzam pewną starszą panią po resekcji glejaka. Pani nie należy do szczególnie zainteresowanych ruchem, najchętniej leży. Któregoś razu na mój widok westchnęła i głośno skomentowała: „No nie, to znowu pan wrócił mnie męczyć… Jak jakiś bumerang…”. Starsi ludzie potrafią być rozbrajająco szczerzy. Nie miałem jej tego za złe, uśmiałem się 🙂

    Reply

  5. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Sytuacja, którą opisze przytrafiła mi się w pierwszym miesiącu pracy w placówce za granicą, a konkretnie we Francji. W szpitalu znalazła się przesympatyczna kobieta w wieku ok. 90 lat z daleko posuniętym Alzheimerem a przy okazji upadku, załamaną szyjką k. udowej. I tak wchodzę do pokoju, przedstawiam się i opisuję pacjentce plan i cele rehabilitacji po czym przystąpiłem do właściwej pracy. Po dwóch minutach Pani się odzywa i pyta kim jestem. Powtórzyłem formułkę i wróciłem do pracy z pacjentką. Po kolejnych kilku chwilach słodka staruszka pyta ponownie o to samo =). Sytuacja w ciągu ok 40- minutowego seansu powtórzyła się co najmniej 5 razy i tak przez dwa miesiące. Po tych dwóch miesiącach potrafiłem w języku francuskim niemal perfekcyjnie przedstawić historię choroby starszej Pani, co tutaj robi i po co ja tutaj jestem =) i muszę przyznać, że przydało mi się to bardzo w dalszej karierze. Pozdrawiam

    Reply

  6. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Jestem fizjoterapeutą od prawie 10 lat i smiesznych sytuacjii było wiele np,jestem u pacjentki 93 lata po 2 udarach zaczynamy ćwiczyć a Pani Janinka zadaje mi pytanie
    -Kingusia (tak do mnie mówi zdrobniale) powiedz mi po czym ty poznasz księdza
    (nadmienie tylko ze było to po Świętach Bożego Narodzenia i chodził wtedy ksiądz po kolędzie)
    – no to mówię Pani Janinnko no po sutannie,koloratce-odpowiadam na co Pani Janinka z bardzo poważną miną mówi
    – Oj dziecko dupa (sorry z słowo ale tak powiedziała) z ciebie a nie rehabilitant księdza poznasz po kolanach-spojrzałam zdziwiona na co Pani Janinka mówi
    -przecież ksiadz nie przyjdzie na rehabilitacje w sutannie,jak ma grubą skórę na kolanach to znaczy ze ksiadz bo dlugo kleczy-uśmiałam sie do łez Pani Janinka ma obecnie 95 lat i humor jej dalej dopisuje oby żyła jeszcze dlugo i swoim optymizmem zarażała otoczenie.

    Reply

  7. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Były to moje pierwsze praktyki i dały mi dużo do myślenia. Rehabilitowałem starszego, miłego i dowcipnego Pana, który cierpi na chorobę Parkinsona. Panu bardzo zależało, na zmniejszeniu kifozy piersiowej i lordozy szyjnej. Położył się na brzuchu, na materacu, dałem mu pod głowę poduszkę i ćwiczyliśmy. Po chwili jedna z koleżanek spytała retorycznie, czy pacjentowi w tej pozycji jest wygodnie. Ku mojemu zaskoczeniu, pacjent był cały czerwony na twarzy, okazało się, że wsadził twarz w poduszkę(zamiast położyć głowę bokiem) i miał problemy z oddychaniem. Mimo że sytuacja była potencjalnie niebezpieczna, wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, włączając w to pacjenta, który stał się jeszcze bardziej czerwony.

    Reply

  8. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Ostatnio mialem bardzo specyficzną starsza pania. MIala zabiegi na kregosłup lędźwiowy i jeden zabieg na kolana pole magnetyczne (na zmiane z L-S). Wśród zabiegów były tez ultradźwięki i pani oburzona powiedziała że ona chce to „mazianie na kolana” bo jak miała na kręgosłup to od tego żelu wyskoczyła jej opryszczka. Na moje pytanie czy jak zrobimy na kolano czy jej nie wyskoczy opryszczka powiedziała że to głupie pytanie i jasne że nie. Mi nie pozostało nic innego jak zrobic ud na stawy kolanowe bo przecież nie oszpece twarzy strszej pani wstretna opryszczką.

    Reply

  9. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Praktyki z fizykoterapii na pierwszym roku studiów. Przychodzi pacjentka w podeszłym wieku, lecz „na fleku” na zabieg galwanizacji. Pierwsze pytanie skierowane do pacjentki: „ma Pani gazy”? (czyt. podkłady). „Nie Kochaniutka, dzisiaj mi już przeszło”. Pozdrawiam 😀

    Reply

  10. Avatar
    27 stycznia, 2015

    Sytuacja jeszcze z zeszłego roku, której byłam świadkiem znajdując się przypadkiem w pobliżu rejestracji pacjentów. Pewna pani, nieco już w bardziej podeszłym wieku chciała się zapisać na zabiegi z racji swojej przewlekłej już dolegliwości. Pani z rejestracji zgodnie z przykrą niestety prawdą odpowiedziała, że w tej chwili zapisy prowadzone są dopiero na przyszły rok. Na co rezolutna starsza pani odpowiedziała: „Oj to ja mogę nie dożyć…” – widząc jednak chyba konsternację na twarzy rejestratorki, dodała: „…a niech mnie! niech zapisze ołówkiem, najwyżej wymaże…”. Wspomnienie z praktyki zawodowej do dzisiaj jest bezcenne i oprócz fali sympatii do anonimowej staruszki potrafi poprawić też humor w trudach codziennej pracy.

    Reply

  11. Avatar
    28 stycznia, 2015

    Pracuję w domu opieki dla osób starszych w Irlandii.W maju zaszłam w ciążę, jednak dalej przychodziłam do swoich pacjentów.Po pewnym czasie brzuszek zaczął być widoczny, co skutkowało konspiracyjnym odwołaniem mnie na bok po zajęciach grupowych-jedna z uczestniczek zajęć znalazła dla mnie reklamę w gazecie -zajęć odchudzających 😉

    Reply

  12. Avatar
    28 stycznia, 2015

    Pewnego dnia podczas mojej pracy na dziale fizykoterapii, do gabinetu wchodzi 86 letnia Pani ze skierowaniem na zabiegi na stawy kolanowe z powodu zaawansowanych zmian zwyrodnieniowych. Opis choroby był nieciekawy, co tym bardziej mnie zdziwiło, gdyż staruszka można powiedzieć w podskokach wparowała do gabinetu wykazując siły witalne co najmniej 60-latki. Nie mogłam powstrzymać się od komentarza i pochwaliłam: „Ależ Pani bardzo dobrze wygląda i chyba nie potrzebuje mojej pomocy”. Na co z uśmiechem na ustach starsza Pani odpowiedziała: ” Bo wie Pani, ja jestem jak to jabłko…….. ZGNITE W ŚRODKU”:)

    Reply

  13. Avatar
    28 stycznia, 2015

    Historia, która do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy, miała miejsce podczas praktyk, kiedy to polecono mi wykonać z pacjentem ćwiczenia mimiczne twarzy. Przygotowałam więc lustro, pacjent usiadł wygodnie i czekał na moje polecenia wykonywania ćwiczeń. Jak wiadomo w pracy bezpośrednio z pacjentem, szczególnie starszym, nie wskazane jest używanie bardzo fachowego języka więc poprosiłam pacjenta, aby „pokazał ząbki” mając na myśli szeroki uśmiech. Bardzo zaskoczyło mnie, kiedy pacjent dopytał: „ale wyjąć?” – wskazując przy tym na swoją sztuczną szczękę, naprawdę ciężko było mi powstrzymać się od śmiechu. Teraz już podczas pracy z pacjentami staram się trafniej dobierać słowa 😉
    Pozdrawiam serdecznie 😉

    Reply

  14. Avatar
    31 stycznia, 2015

    Historia wydarzyła się na moich praktykach kiedy to dostałam pacjentkę około 80 lat. W zleceniu miała ćwiczenia na obręcz biodrową. Schorzeniem tej pacjentki były zwyrodnienia. Chcąc zbadać zakresy ruchów w pozycji leżącej poprosiłam o uniesienie nogi. Po zniesieniu marudzeń że nie może, nie da rady itd. Poprosiłam o uniesienie w miarę jej możliwości i wytrzymałości na ból. Po negocjacjach udało sie i pacjentka z wielkim zamachem uniosła nogę aż do około 70 stopni. I ze zdziwieniem powiedziała: ” Oooo, nawet nie wiedziałam że tyle moge”. Trudno było opanować zdziwienie a potem uśmiech. Od tamtej pory chciała ćwiczyć tylko ze mną 🙂

    Reply

  15. Avatar
    04 lutego, 2015

    Akcja dzieje się na praktykach z fizyko. Starsza Pani za parawanikiem przygotowuje się w ciasnym boksie do krioterapii na bark bodajże a ja razem ze znajomym czekamy z drugiej strony na gotowość Pani do zabiegu gawędząc sobie przy okazji na jakieś typowo egzystencjalne tematy zapewne;) Po krótkiej chwili kolega przerywa naszą rozmowę i wchodzi za parawan z bardzo uprzejmym pytaniem na ustach: „CZY JEST JUŻ PANI GOTOOOOwa?”. Ale koncowka pytania już dziwnie na obniżonym tonie i jakby lekko urwana niczym hejnał z wieży mariackiej. Okazuje się, że to wszystko za sprawą starszej Pani, która przygotowana do zabiegu stoi jakieś 40 cm od kolegi roznegliżowana zupełnie od pasa w górę. Kolega nieprzygotowany zupełnie na taki widok stoi jak wryty nie wiedząc gdzie ma patrzeć. A w tym czasie nasza droga pacjentka spogląda na niego uwodzicielsko z lekkim uśmiechem na twarzy, wyciąga powoli rękę w kierunku jego twarzy, zaczyna głaskać go delikatnie po policzku i mówi: „KOCHANIUTKI….JA JUŻ JESTEM GOTOWA OD 82 LAT!!”. :)))))
    Ja ze śmiechu się poskładałem i uciekłem…dla kumpla były to podobno najdłuższe 3 minuty w życiu, w czasie których nie odezwał się ani jednym słowem. Tego dnia nie obsłużył już nikogo… 🙂

    Reply

  16. Avatar
    06 lutego, 2015

    Pierwsza historia sięga jakieś 1,5 roku wstecz, kiedy pracowałam jeszcze w jednej z wrocławskich przychodni na NFZ. Zajmowałam się tam tylko kinezą, a w każdy poniedziałek dostawałam karty nowych pacjentów. Kiedy zobaczyłam kartę ze zleconym zabiegiem „ćw. indywidualne 30 min – PIĘTY”, lekko się zdziwiłam. Łudziłam się, że to być może pomyłka lekarza kierującego i zamiast „stopy” wpisał „pięty”. Chwilę później na salę weszła starsza Pani, więc zaczęłam zbierać wywiad. Najpierw okazuje się, że chodzi dokładnie o pięty, absolutnie nie o całe stopy… Próbuję więc dociec, co takiego z tymi piętami się dzieje. „- Czy one Panią bolą?” „-Nie, nie…”. „-Kłują, szczypią?” (próbuję znaleźć miliony synonimów wyrażających dyskomfort…). Pacjentka idzie w zaparte” „-Nie, nie…”. „Może pękają? One bolą cały dzień, czy kiedy Pani dużo chodzi?”. Na co pacjentka z lekkim poirytowaniem: „-Ale one mnie nie bolą! … one mnie tak MENDZĄ.” Konsternacja. „-Swędzą?” zgaduje. „-Nie, nie swędzą. Tak… mendzą…”.
    Zgłupiałam. Poszłam do koleżanek na fizyko, może pacjentka ma np. ultradźwięki na ostrogi, będzie mi łatwiej zgadywać – myślałam. Okazało się, że nie ma ona żadnych zleconych zabiegów poza ćwiczeniami u mnie… Wróciłam i z pokorą sprawdziłam zakresy ruchomości, a potem robiłam z Panią ćw. czynne w obrębie stóp… W zasadzie przeciwzakrzepówkę 😀 O dziwo po tygodniu pacjentce było lepiej, a po 2 tyg „całkiem się poprawiło”.
    Tylko, że do tej pory, nie mam pojęcia co to znaczy że pięty mendzą…

    Od tamtego momentu wiele się u mnie zawodowo zmieniło i obecnie jednym z moich miejsc pracy jest Zakład Opiekuńczo-Leczniczy.

    Pamiętam doskonale jeden z pierwszych dni pracy na ZOLu; koleżanka przedstawia mnie pacjentom, a jedna Pani krzyczy nagle na cały głos: „Obie piękne. Śliczne! Jedna jak Wenus… (wzrok na koleżankę) a druga… druga Kudłata! (mam kręcone włosy :D).

    Mamy także na oddziale prawie 90-letniego Pana, który jest przeuroczym staruszkiem, ale nieustannie podsypia. I nienawidzi, kiedy się go z tego snu wyrywa. Cisną mu się wtedy na usta różne słowa. Ostatnio na przykład, kiedy koleżanki pielęgniarki zaraz po przebudzeniu wzięły Pana do kąpieli krzyknął pod prysznicem stanowczo „Zostawta mnie, przecie mnie utoooopiiiitaaaa!!!”.

    A dziś na koniec tygodnia, kiedy udławił się pijąc herbatę i klepałam go po plecach żeby się nie udusił, pierwszymi słowami jakie udało mu się wypowiedzieć po złapaniu oddechu były „no i czego mnie tak lejesz po tych lichych plecach?!!!”

    Zastanawiające, że na takim oddziale jak ZOL, mimo ogromu cierpienia, jakiego doświadczają przebywający tam ludzie, codziennie przeżywam jakieś zabawne historie. Wielu z nich nie da się tak po prostu opisać – trzeba znać sylwetkę osoby, która dane słowa wypowiada i poczuć klimat takiego miejsca, gdzie pracuje się nieco inaczej… Nie mniej jednak, nawet przy sędziwych staruszkach można się nieźle uśmiać. Nie mówiąc już o tym, jak wiele można się od nich nauczyć. Nawet wtedy, kiedy nie pamiętają imienia własnego męża ani swojej daty urodzin…

    Reply

  17. Avatar
    06 lutego, 2015

    Paiętam kiedyś taką sytuację na fizyko jak przyszła Pani Wiola lat 78 na ultradzwięki. Po wykonanym zabiegu tak zachwalała to urządzenie, że chwaliła się wśród podopiecznych, że jeden zabieg i już jej nic nie boli. Zabiegów w ciągu dnia wykonałem 10. A najlepsze było na koniec kiedy koleżanka powiedziała mi, że ultradzwięki są zepsute tylko zapomniała to powiedzieć. Tak więć leczyć można wszystki. Wiara czyni cuda.

    Reply

  18. Avatar
    06 lutego, 2015

    Historia, którą chcę Wam opowiedzieć, a która wywołuje uśmiech na samą myśl, gdy wracam do niej myślami miała miejsce na Internie podczas moich praktyk studenckich 😉 Uwielbiam starszych ludzi – lubię z nimi rozmawiać, komplementować, jestem przepełniona empatią do Nich a jeszcze bardziej lubię widzieć efekty swoich starań. Jako, że mieszkam na Śląsku, większość seniorów na oddziałach szpitalnych 'godo’, dlatego czasami dla zabawy i z sympatią do nich zaciągam śląskim, żeby złapać z Nimi lepszy kontakt 🙂 Jednym z takich właśnie Pacjentów był 90-letni Pan Józef- niedosłyszący emerytowany górnik (fakt ubytku słuchu jest tu znaczący ;))). Podczas spaceru po szpitalnym korytarzu, gdy Pacjent przystanął przy barierce, chciałam na chwilę zabrać Mu kule. Poinformowałam go o tym, jednak P. Józef nadal kurczowo trzymał rękojeść. Krzyknęłam wtedy-próbując uwolnić jego dłoń z mocnego uścisku na kuli: – „Panie Józefie! dycki mosz Pan taka sroga siła?!”* a Pan Józef odwrócił się do mnie, spojrzał złowrogo i krzyknął na cały korytarz: „Jeruna, samo mosz dziołcha KIŁA!!!”** Tym sposobem Interna przez następny tydzień śmiała się z mojej rzekomej kiły ;D

    *- „Panie Józefie! zawsze ma Pan taką dużą siłę?!”
    **- „Cholera, sama masz dziewczyno KIŁĘ!!!” – Kiła jako choroba weneryczna ;D

    Reply

  19. Avatar
    08 lutego, 2015

    Podczas praktyki gdzie wykonywałem masaż spotkała mnie owa sytuacja: Za każdym razem jak wchodziła pacjentka szła od razu do lustra poprawić włosy. Zawsze proszę się rozebrać od pasa w górę i zostawić tylko stanik. Ale starzy ludzie mają swoje nawyki i tutaj pacjentka zdejmowała całą górę. Pewnie zastanawiacie się co w tym śmiesznego. Otóż śmieszne jest to ze ta schludna pacjentka zanim się położyła jedna ręką się zakrywała, a przed położeniem się ma stół podchodziła do lustra i druga ręką ponownie poprawiała sobie włosy. Pozdrawiam

    Reply

  20. Avatar
    08 lutego, 2015

    Praktyki, oddział chirurgii. Prowadzący zajęcia z moją grupą przekazywał nam na oddziale masę wiedzy w interesujący sposób i dodatkowo opowiadał jakieś żarty i anegdoty. Jedną z takich sytuacji jaka mi utkwiła w głowie, był dzień w którym byliśmy zaznajamiani ze sprzętem rehabilitacyjnym, poprawnym używaniem kul i wszelakiej maści balkoników.
    Dowiedzieliśmy się, że istnieją dwa najpopularniejsze błędy u osób, które do lokomocji używają popularnych balkoników trójkołowych. Przyprowadził dwójkę pacjentów (mężczyznę i kobietę), które się tak poruszały gdy trafiły na oddział, ale szybko nauczono je poprawnego chodu. Jednak dla naszej edukacji poprosił, aby nam zademonstrowali ich dawny sposób poruszania się.
    Na pierwszy ogień poszedł mężczyzna wiek 78 lat. Jego błędem było to, iż bardzo mocno odchylał tułów do tyłu chodząc z balkonikiem. Ten sposób przez naszego opiekuna został nazwany na „kierowcę rajdowego”. Na koniec została kobieta w wieku 82 lat. Ona dla kontrastu bardzo mocno pochylała tułów do przodu, mocno cofając miednicę. Cała moja grupa słysząc zwrot jakiego użył prowadzący z nami zajęcia dla tego typu poruszania się, nie mogła powstrzymać śmiechu przez dobre kilka minut. A mi do dzisiaj widząc osobę, która przyjmuje postawę jak ta starsza pani, w pierwszej kolejności pojawia się w głowie określenie „bezwstydna prowokatorka”. 😀

    Reply

  21. Avatar
    08 lutego, 2015

    Obecnie od ponad roku, 90% moich pacjentów to starsze osoby. Podczas ćwiczeń zachęcam je do wykonywania większej ilości powtórzeń, delikatnie (jak się okazało tylko w moim mniemaniu) zwracam uwagę co do dokładności ćwiczeń. Na porządku dziennym w odpowiedzi na moje uwagi słyszałam komentarze (wypowiadane z humorem), że jestem niemożliwa lub „cyganie”. Jednak określenie jednego z pacjentów zasługuje na wpis. Mianowicie po serii ćwiczeń ze zgrozą na twarzy usłyszałam od starszego pana, że jestem gestapo. Pierwszy raz mocno się tym przejęłam. Zaczęłam się przed nim tłumaczyć, że jeśli jest to dla niego za trudne to odpuścimy. W odpowiedzi zobaczyłam szeroki uśmiech. Co ciekawe to był początek fajnej przyjaźni, a na dzień dobry zawsze pytał czy przechodziłam dziś przez al. Szucha. Szacun

    Reply

  22. Avatar
    08 lutego, 2015

    Pracuje w Zol-u. Jestem tam trzy razy w tygodniu. Pani Janinka jest moją nową pacjentką. Jestem u P. Janiny już 5 raz, jest to piatek, po skończonych ćwiczeniach życzę miłego dnia i przypominam, że widzimy się w poniedziałek. Widzę niezadowolenia na twarzy.. P. Janina zaczyna liczyć piątek jeden dzień, sobota drugi dzień, niedziela trzeci dzień . Po czym słyszę : „trzy dni bez rehabilitacji, bez ćwiczeń. Czy nie może Pani przyjść w niedzielę ?” Opowiadam, że nie, że w niedzielę ośrodek jest zamknięty dla fizjoterapeutów . A po za tym ogranizm musi odpocząć, zregenerować się. W odpowiedzi słyszę : ” wie Pani … w takim razie to ja nie wiem czy ja przeżyję do poniedziałku… ” I wtedy zdałam sobie sprawę, że zostałam zaszantażowana… Z P. Janina współpracuję nadal… 🙂

    Reply

  23. Avatar
    09 lutego, 2015

    Odbywając praktykę na oddziale neurologii miała przyjemność współpracować z 65 letnim Panem Edwardem, który miał parkinsona;
    Z uśmiechem od ucha do ucha informuje Pana Edzia,że idziemy na spacer. Przygotowałam balkonik, pomogłam wstać z łóżka,o cewniku tez nie dało sie zapomnieć.
    J:Panie Edziu ruszamy- oczywiście uśmiecham się do niego, miałam nadzieję,że to go bardziej zmotywuje 😀
    E: Pani się tak cieszy a mnie to się płakać chce!! – mina mi trochę zrzedła ale zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Pan Edward : Aaahhh …. dobrze,że chodziarz paliwo mamy ( miał na myśli cewnik z moczem).
    Kiedy już wróciliśmy, żegnam się z moim pacjentem.
    J:Panie Edziu już po 14 także kończę swoją zmianę i do jutra 🙂
    E: Ojj ja też dziś do 21.
    J: yyy … ale jak to do 21 ?
    E: Bo po 21 już mi sie film urywa i nie wiem co się dzieje ….
    Z pozdrowieniami dla P. Edwarda 🙂

    Reply

  24. Avatar
    09 lutego, 2015

    W pracowni fizykoterapii starsza Pani czekałam na zabieg laseroterapii. W gabinecie były dwa lasery jeden starszy drugi nowszy. Grzecznie zapraszam Panią do kabinki nr 5 (starszy laser), ponieważ nowszy był zajęty. Na to pani odpowiada, ze ona woli poczekać na „lepszy” laser bo ten jest STARY !! Taka sytuacja 🙂

    Reply

Leave a comment