Praca manualna z pacjentem onkologicznym – przeciwskazna?

Praca manualna z pacjentem onkologicznym – przeciwskazna?

Prawie wszystkie „mądre” podręczniki do fizykoterapii i masażu jak jeden mąż po stronie
„przeciwwskazań” wypisują choroby mowotworowe. Skutkuje to wykształceniem w młodych
adeptach fizjoterapii fałszywego przekonania, że pacjent onkologiczny to pacjent do odsyłki.
Niestety taki pogląd kształcony jest również u lekarzy. Jaki jest tego efekt? Otoż jeśli
okaże się, że pacjent ma powikłania (przerzuty) cała wina spadnie na fizjoterapeutę. Spróbujcie się
wybronić w sytuacji, w której książki i opracowania mówią o nowotoworach jako
przeciwwskazaniach, a lekarze i inny personel raczej nie staną po naszej stronie (może za parę
lat). No dobra, to może teraz dlaczego twierdzimy ze terapia prowadzona z ROZWAGA moze
dawac pozytywne efekty?
Przebieg choroby nowotworowej nierozerwalnie związany jest ze stresem (prawdopodobnie jest
również jednym z czynników wywołujących chorobę nowotworową). Doskonale wiecie, że sytuacje
stresowe mogą powodować wzmożone napięcie mieśniowe np. w obrębie szyjnego odcinka
kregosłupa oraz obręczy barkowej. Co stoi zatem na przeszkodzie, aby pracować na
odcinku szyjnym oraz obręczy jeśli zmiany nowotoworowe umiejscowione są w obrębie brzucha?
Bardzo często wzorzecz posturalny takich osób zawiera spłycenie lordozy szyjnej, uniesienie lini
ramion/barków, napięcie mięśni pochyłych, czworobocznego, MOS i mieśni głebokich szyji. Z
punktu widzenia terapeuty idelna sytuacja do pracy z pacjentem ale… Nowotwór to
przeciwwskazanie… Dodatkowo warto tutaj wspomnieć o badaniach z jakimi się kiedyś
zetkneliśmy. Pokazały one, że u pacjentów poddanych zabiegom masażu w pierwszych etepach
choroby nowotoworowej, wskaźniki stresu okazały się znacząco mniejsze niż u tych, którzy z
masażu nie korzystali. Co to może zmienić? Wcześniej wspomnieliśmy o roli stresu jako czynnika
kancerogennego, więc może pora rozważyć manualną pracę z pacjentem jako jeden z elementów
leczenia?
Standardowe postępowanie onkologiczne zawiera radioterapię, chemioterapię lub ich miks.
Terapie te powodują zwłókninia tkanek oraz spadek przesuwalności powięzi, co może skutkować
bólem i tkliwością obszarów nieobjetych leczeniem. Daje to dosyć spore polę do popisu
terapeutom pracującym na tkankach miękkich. Dzięki zastosowaniu np. taśm anatmicznych,
metody tensegracji, czy integracji strukturalnej, nieingerując w miejsca  zwiększonej tkliwości
możemy znacząco zmniejszyć ból i powstałe deficyty motoryczne. Niestety jak wspominaliśmy
wcześniej wiedza lekarska oraz samych pacjentów na temat takich metod jest szczątkowa jeśli nie
zerowa, a dostępna literatura jasno mówi nam co w takich wypadkach należy zrobić.

To takie krótkie przemyślenia: z punktu widzenia efektywności i zmniejszenia deficytów ruchowych, a tym samym poprawy jakości życia pacjenta onkologicznego sprawa wydaje się prosta – wchodzimy z terapią, pracujemy  i niewątpliwie uzyskujemy efekty. Myślimy tu głównie o przypadkach „świeżych”, z bieżącą chorobą nowotworową. Druga strona medalu pokazuje brak poparcia  i w momencie śmierci pacjenta, bardziej roszczeniowa rodzina moze uderzyć w szukanie winnego, którym dla nich i dla lekarzy może być fizjoterapeuta. Bo przecież to nie było wskazne wg średniowiecznej wiedzy. No chyba, że dostaniemy pisemne zalecenie lekarza, który wyraża zgodę na pracę manualną. Tutaj  temat jest bardzej śliski niz w przypadkach ortopedycznych czy neurologicznych. Kontrowersji nie brakuje.

A jakie są Wasze doświadczenia w pracy z pacjentami onkologicznymi w zakresie pracy  na tkankach miękkich? Liczymy na owocną dyskusję.

Źródło zdjęcia głównego: http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/news/article2388276.ece

www.anatomicznefiszki.pl

1 Comment responses

  1. Avatar
    02 czerwca, 2016

    Dobry temat na który ciężko rozmawiać i wymieniać doświadczenia. Dodam że to częściej rodzinie zdarza się wzywać terapeutę na masaż do chorego, by samym móc trochę zdystansować się i odciążyć z obowiązków. Trudno odmówić, ale równocześnie później jeszcze ciężej wybrnąć z sytuacji, bo argumenty racjonalne tracą na sile. Pacjenci coraz częściej wymagają wsparcia psychologicznego od personelu medycznego, a decyzje o leczeniu opierają na opiniach rodziny – świat staje na głowie. Trzeba cierpliwości i wyrozumiałości, bo może się skończyć że będziemy masować cudownym olejkiem z Lourtes albo przy akompaniamencie nabożnych mantr.

    Reply

Leave a comment